[CH12] Race against time


Race against time


Od tamtego momentu stan Krisa poprawiał się z godziny na godzinę. Gorączka spadła, a lider mógł już normalnie się ruszać, chociaż Hyunwoo kategorycznie zabronił mu wstawać. Chen miał nadzieję, że uniknie pytań o to, co się stało, ale kiedy tylko Chińczyk zobaczył jego siostrę, nie pozwolił mu wyjść z pokoju, zanim go o wszystko nie wypytał. Na szczęście obawy Jongdae się nie sprawdziły, Kris zareagował spokojnie, nawet powiedział, że chłopak może zostać w gangu, a w tym domu oboje będą bezpieczni. Był mu wdzięczny i to bardzo. I głupio było mu z tym, że lider tak bardzo się dla niego naraził.
Wieczorem wszyscy zebrali się w pokoju Krisa, by omówić, co dalej. Nie mogli zostać w tym miejscu na zawsze i ciągle się ukrywać. Chcieli zemsty za to, co ich spotkało oraz sprowadzić do domu Kyungsoo, któremu ciągle groziło niebezpieczeństwo ze strony B.A.P.
– Proponuję zostawić samochody na podziemnym parkingu – rzekł Hyunwoo. Zwrócił tymi słowami uwagę wszystkim w pomieszczeniu.
– To jest tam taki? – gdy otrzymali odpowiedź w postaci kiwnięcia głową, opadło im chyba wszystko co opaść mogło. Dotarło do nich, że gdyby o tym pomyśleli, to B.A.P nie zaatakowałoby ich przed szpitalem. Ale przynajmniej teraz mieli plan.
– Pojadę tam z Luhanem-hyungiem. W dwójkę damy sobie radę – zadecydował Kai. Bardzo chciał zobaczyć ukochanego. Jeszcze bardziej uszczęśliwił go fakt, że przyjaciel Hyunwoo chciał im pomóc. Zadzwonił do lekarza, powiadamiając go, że Kyungsoo zostanie wypisany za jakiś tydzień. Przez ten czas ktoś z EXO musiał go pilnować.
– Najlepiej będzie, jak Jongin, Luhan, Baek i Chanyeol tam pojadą. W czwórkę zawsze bezpieczniej – stwierdził Tao. Nagle odezwał się Daehyun, który do tej pory stał przy drzwiach bo nie wiedział, czy jego zdanie też się liczy.
– Pójdę z nimi. Wiem, na co stać Yongguka i resztę, pomogę w razie czego – rzekł. Kris zawahał się. Tao opowiedział mu o wszystkim, o tym, że Daehyun też chciał pomóc i przyprowadził do mieszkania siostrę Jongdae, ale ciągle nie miał pewności.
– Pamiętaj, że jesteś tam sam na czterech. Jak zaczniesz kombinować, to nie będą mieli z tobą problemu – ostrzegł. Chłopak zrozumiał. Jemu też B.A.P wyrządziło kiedyś krzywdę, został z nimi ze zwykłego strachu, ale teraz stwierdził, że czas się w końcu przełamać. Być może nie powinien się przez to deklarować na pomaganiu drugiej drużynie, ale mimo wszystko, wciąż chciał być blisko Chena, którego szczerze uważał za przyjaciela, a co więcej, pragnął mieć na oku Baekhyuna, a przy okazji, może nawet go bliżej poznać.
– Kiedy wyruszają? – zapytał Sehun, który do tej pory siedział cicho, na kolanach Luhana. Jemu oczywiście ten plan się nie podobał, bo przecież nie mógł cieszyć się z tego, że miłośc jego życia będzie gdzies daleko narażać swoje życie na wielkie niebezpieczeństwo. Luhan oczywiście to wyczuł i mocno go do siebie przytulił, sugerując tym samym, że będzie na siebie uważać.
– No nie oszukujmy się, najlepiej jak najszybciej. Zjedzcie coś, zdrzemnijcie się i jedźcie. Nie wiadomo co też Kyungsoo grozi.
– Racja, mój kolega nie może siedzieć przy nim cały czas, ma też innych pacjentów – wtrącił HYunwoo. Jongin natychmiast wstał z krzesła i zaczał chodzić po pomieszczeniu. Przez cały ten czas martwił się o D.O, a słowa, jakie w przeciągu ostatnich kilku minut usłyszał, wcale mu nie pomagały. Wszyscy patrzyli na niego, oczekując jakiś słów, tak więc się odezwał.
– Jedźmy teraz. NAwet mogę prowadzić, wtedy reszta prześpi się w trakcie drogi. Co więcej, zjedziemy do jakiegoś KFC, albo Sehunnie z Chenem zrobią jakieś kanapki na drogę – zaproponował. W jego oczach było widać jak bardzo mu zależy, dlatego wszyscy, oprócz Sehuna się zgodzili. Maknae miał bowiem najsłabszą psychikę z nich wszystkich, przez co z jego oczu zaczęły wypływać łzy.
– Zbierajcie się, ja zaraz wrócę – powiedział Luhan i zabrał swojego chłopaka do ich sypialni. Od razu gdy zamknął drzwi, złapał go dłońmi za policzka i kciukami wytarł jego łzy, lekko się przy tym uśmiechając.
– Kotku, obiecuję ci, że wrócę cały i zdrowy, a wtedy i ty będziesz czuł się lepiej i spędzimy najlepszą noc w naszych życiach, rozumiesz? To tylko tydzień, wytrzymamy. Nie możemy zostawić Kyungsoo samego – mówił spokojnym głosem, patrząc Sehunowi w oczy. Ten pociągnął jedynie nosem i nic nie mówiąc, mocno się w starszego wtulił. Bardzo tego potrzebował, by ciepło swojego ukochanego, trzymało się przy nim przez cały tydzień.
– Obiecaj, że dasz jakoś znać, że wszystko z tobą w porządku.
– Obiecuję, kotku. Nawet jeśli będę musiał wysłać do ciebie gołębia – powiedział, dzięki czemu udało się mu troszkę Sehuna rozśmieszyć.
– Kocham cię, Luhan.
– Ja ciebie też kocham, Sehunnie.
***
Później jeszcze Sehun nalegał, żeby jechać z nimi, ale Luhan, wiedząc, jaki jest jego stan, nie pozwolił. Naprawdę ciężko było mu zostawiać swojego ukochanego, zwłaszcza, że byli razem od niedawna. Mimo to pojechał, bo bardzo martwił się o przyjaciela. Zauważył, że Kai jedzie szybciej niż zwykle i rozumiał jego zmartwienie, dlatego tego nie komentował. Wolał nie patrzeć na napięcie, jakie tworzyło się z tyłu, pomiędzy Chanyeolem a Daehyunem. Lu zdążył już zauważyć, że obaj są zakochani w Baekhyunie i nie wiedział, co ma o tym myśleć, więc nic o tym nie myślał. Tak mu było łatwiej.
– Jongie… spokojnie, zdążymy – rzekł w końcu, gdy Jongin prawie spowodował już drugi wypadek. Chłopak jednak go nie słuchał. Myślał teraz tylko i wyłącznie o tym, żeby jak najszybciej dotrzeć do Kyungsoo. Luhan postanowił się więcej nie wcinać i jedynie podziwiać widoki za oknem, które powoli zmieniały się z wiejskich na miejskie. Wtedy też Jong trochę zwolnił. Znał drogę do szpitala na pamięć, dlatego już kilkanaście minut później parkował w podziemnym tym razem parkingu. Cała piątka wysiadła z samochodu i udała się do windy.
– No proszę. Ciebie się tutaj nie spodziewałem – Daehyun zatrzymał się, słysząc głos byłego lidera. Bał się tego spotkania, musiał to przyznać. Odwrócił się w stronę Yongguka, który szyderczo się do niego uśmiechał. Był sam, co zdziwiło zarówno Dae, jak i EXO. Pewnie oczekiwał, że Daehyun postąpi honorowo i powie swoim nowym kolegom, żeby zostawili ich samych. Tak też zrobił.
– Chyba oszalałeś – stwierdził Baekhyun.
– Idźcie. To tylko i wyłącznie moja sprawa, nie mieszajcie się w to – Daehyun był spokojny. Dobrze znał Yongguka i nawet, jakby mieli się pobić, to wiedział, jak z nim walczyć. Kai poszedł pierwszy, Luhan za nim. Chanyeol złapał Baekhyuna za rękę i pociągnął za sobą do windy. Zrozumieli, że Dae chce to załatwić sam i mieli nadzieję, że nic mu się nie stanie.
– Reszty nie ma w środku? – spytał Daehyun. Yongguk pokręcił głową. Mógł kłamać, ale młodszego chłopaka to teraz nie obchodziło. Modlił się tylko, żeby EXO dało sobie z nimi radę, gdyby było inaczej. Stał naprzeciwko byłego lidera, czekając na jego ruch.
– Oj Daehyun… i po co ci to było… (nie nie będę tego opisywać XD utniemy tu XD)
***
Baekhyun przez kolejne trzydzieści minut martwił się o pozostawionego na parkingu kolegę. Co prawda, wciąż w pełni mu nie ufał, ale był tego typu człowikiem, co prędko się o wszystkich troszczy. Ściskał cały czas, trzymaną przez Chanyeola dłoń, sugerując tym samym, że powinni pójść i sprawdzić, czy na pewno wszystko tam w porządku, ale wysoki koreańczyk – a co więcej zazdrosny – się na to po prostu nie godził.
– Chanyeol. Puść mnie, jeśli ty nie chcesz, pójdę sam. Przyjechał tu, by nam pomóc, więc ja nie mam zamiaru go tam samego zostawić – rzekł, wyraźnie podirytiwany zachowaniem kolegi. Wyrwał swoją rękę z jego dłoni i po prostu udał się w stronę, gdzie wcześniej zostawili auto. Jogin w ogóle się ich walką na słowa nie przejmował. Bardziej się skupiał na pilnowaniu bezpieczeństwa Kyungsoo, który przez cały czas nie miał świadomości o ich pobycie w szpitalu.
– Ja z nim pójdę – poinformował Luhan i prędko pobiegł za Baekiem. Tego co obaj zobaczyli nawet się nie spodziewali. Co prawda wiedzieli jakim okropnym człowiekiem jest Guk, ale nie podejrzewali go o to, że jest w stanie tak poturbować człowieka, którego jeszcze dzień wcześniej mógł uważać za przyjaciela. Daehyun leżał bowiem na podłodze, nieprzytomny i cały we krwi. W dłoni trzymał jakąś karteczkę, ale tą, póki co ani Baekhyun ani Luhan się nie przejęli. Ich priorytetem była pomoc.
– Co teraz? Nie możemy go zanieś do szpitala, złapią nas, jak tylko zobaczą nasze twarze – powiedział spanikowany Luhan.
– Zadzwoń do Hyunwoo, niech ten jego kolega zejdzie na parking – zaproponował drugi. Starszy kiwnął głowa i wykonał połączenia. Oczywiście nie bezpośrednio do lekarza, lecz na jedyny numer, pod który w sytuacji awaryjnej mieli się kontaktować. Cóż, uznali, że właśnie taka sytuacja nadeszła. Jego znajomy po kilku minutach zbiegł na parking, pod pretekstem zostawienia czegoś w samochodzie. Gdy tylko zauważył, co się stało, zaklął dosyć głośno.
– Proszę, niech pan nie dzwoni na policję, my wszystko wy…
– Spokojnie, nie mam zamiaru. Wiem, kim jesteście. Pomóżcie mi go podnieść, trzeba go szybko zabrać na górę – stwierdził lekarz, zarzucając sobie jedno ramię Daehyuna na kark. Chłopcy nie byli pewni co do tego pomysłu, ale postanowili mu zaufać. Razem położyli nowego kolegę na jednym z wolnych łóżek – Policji nie ma już w szpitalu. Możecie iść do Kyungsoo, jego zostawcie pod moją opieką – stwierdził lekarz, wcześniej przedstawiając im się jako Nam Jaehoon. Nie mieli za bardzo wyboru, musieli zdać się na niego. Baekhyun ostatni raz spojrzał na poturbowanego Daehyuna i poszedł za kolegami do sali, w której leżał jego przyjaciel. Kyungsoo na widok Jongina od razu się uśmiechnął.
– Jongie! – krzyknął. Chciał wstać, przytulić go, ale ciągle nie mógł, dlatego poczekał, aż chłopak do niego podejdzie. Będąc już w objęciach ukochanego, zerknął nad jego ramieniem, na pozostałą trójkę. – Wy też… po co? Dlaczego?
– Przecież nie mogliśmy cię tu zostawić, wariacie – stwierdził jak zawsze radosny Chanyeol. Baekhyun miał trochę gorszy humor, ale ciągle się uśmiechał. Kyungsoo jednak za dobrze ich wszystkich, wiedział, że coś musiało się stać. Wolał jednak nie pytać. Miał świadomość, że i tak prędzej czy później zwierzą mu się ze wszystkiego.
– Ale…
– Zostaniemy tu, dopóki nie będziesz mógł wyjść – Jongin nie pozwolił mu dokończyć. Nie chciał słyszeć żadnych “ale”, bo Kyungsoo od razu znalazłby pretekst, żeby ich stąd odesłać. Nie chodziło o to, że ich tu nie chce, tylko bardzo się martwił.
– Jongie… musicie spać… w szpitalu nie… – Jong westchnął. O tym nie pomyśleli. Spojrzał na swoich przyjaciół, którzy też nie mieli pojęcia, co z tym zrobić. Nie zabrali dużo pieniędzy, nie starczyłoby im na pobyt w hotelu. Wtedy też zobaczyli w drzwiach kogoś, kogo w ogóle by się tutaj nie spodziewali. Luhan, Chanyeol i Baekhyun od razu się wyprostowali, Jongin jedynie zmierzył chłopaka wzrokiem.
– Możecie przenocować u mnie – usłyszeli. Może, gdyby to nie był Himchan, to przemyśleliby tą propozycję. Ale jako że to był Himchan…
– Chyba cię posrało. Wyjdź stąd – rozkazał ostrym głosem Chanyeol.
– Nie chcę zrobić wam krzywdy. Wiem, co zrobił Daehyun, wiem, że tu jest. Chcę tylko pomóc – ciągle jakoś trudno było im uwierzyć. Nie po tym, ile krzywdy im wyrządził.
– Wyjdź po prostu. Nie potrzebujemy twojej pomocy – najwyższy Koreańczyk ciągle stał przy swoim. Nawet nie chciał słuchać tego, co blondyn ma do zaproponowania, mimo, że ta pomoc była im bardzo potrzebna. Według niego to, że zaufali Daehyunowi nie oznacza, że teraz będą ufać wszystkim. Ponad to, dziwili się, że skoro Him zmienił strony, to rozmawia tutaj z nimi, zamiast siedzieć przy Daehyunie i sprawdzać, czy wszystko z nim w porządku.
– Macie zamiar zostać kilka nocy w szpitalu z którego prędzej czy później was wyrzucą? – chłopak prawdopodobnie chciał odpokutować, dlatego pragnął im pomóc. Poza tym wierzył, że EXO muszą być naprawdę spoko ludźmi, skoro Daehyun odważył się u nich pojawić i skoro, najprawdopodobniej byli w stanie wybaczyć Chenowi wszystko, co miało miejsce.
– Skoro nie mamy problemu, to tak. Jakoś to przetrwamy.
– Jak mogę zapracować na wasze zaufanie? – Baekhyun zaczynał już wierzyć, że chłopakowi naprawdę na tym zależy. Postanowił jednak nic nie mówić, wiedząc, że ma jedno z najbardziej miękkich serc, wśród pozostałych i że zawsze wszystkim prędko wybacza.
– Po pierwsze, powiedz nam, jakie Chen przekazał wam informacje.
– To Jongdae wam nic nie powiedział?
– Ty nam dasz pewność, że przekazał nam wszystko – rzekł Chanyeol. Kyungsoo oczywiście nic nie rozumiał i miał nadzieję, że dowie się jak najszybciej. A Himchan zaczał opowiadać wszytsko co udało mu się zapamiętać, tym samym potwierdzając, że Chen wywiązał się z obietnicy i nic przed nimi nie ukrył.
– Oh, a z dobrych wiadomości… Jong zakochał się w tym…no… jak on ma na imię? Mintae? MinDok… Minseok! Sądząc po waszych minach, tego wam już nie powiedział, co?
***
Atmosfera pomiędzy Minseokiem i Jongdae była bardzo niezręczna. Po tym, jak Tao postanowił, że zaopiekuje się Hyerin, obaj zostali sami w pokoju. Starszy Koreańczyk ciągle miał żal do przyjaciela za to, co zrobił i mimo, że bardzo chciał, nie do końca potrafił mu wybaczyć. Co prawda stwierdził, że co się stało, to się nie odstanie, ale według niego Jongdae zrobił coś, czego nie można mu tak po prostu zapomnieć. Dlatego teraz się do niego nie odzywał.
– Nie chcę, żebyś mnie nienawidził – usłyszał szept przyjaciela. Jongdae z kolei bardzo zależało na tym, by Minseok znowu zaczął go traktować normalnie, mówić do niego tym samym tonem, jakim mówił, zanim to wszystko się wydało. Wiedział, że zrobił coś okropnego i nie powinien go prosić o wybaczenie, ale nie mógł inaczej. Starszy westchnął. Nie miał pojęcia, co w tej sytuacji zrobić.
– Nie nienawidzę cię i przykro mi, że tak to odebrałeś – zaczął. – Ja po prostu… to zabolało, Jongdae. Wiadomość, że twój najlepszy przyjaciel okazał cię zdrajcą, na dodatek pracuje dla twoich największych wrogów – nie chciał być wredny, ale tak wyszło. Miał świadomość, że Chena bardzo ranią te słowa, chciał, żeby chłopak zrozumiał swój błąd.
– Przepraszam… będę cię tak przepraszał do końca życia, ale… zależy mi na tobie, Seokie… nie chcę, żebyś mnie przez to opuścił – młodszy był już bliski łez. Teraz Minseok poczuł się trochę zakłopotany. Nie miał zamiaru doprowadzać go do płaczu, tylko coś wytłumaczyć. Przygryzł wargę i trochę niepewnie go przytulił.
– Już dobrze, Jongdae. Ciągle jesteś moim przyjacielem, nie zostawie cię, spokojnie – rzekł, głaszcząc kolegę po włosach. Zmieszał się jeszcze bardziej, gdy poczuł łzy na koszulce i usłyszał cichy płacz Chena. Rozejrzał się, jakby szukał pomocy. Oczywiście nikt nie miał ochoty wejść im do pokoju, przez co dotarło do niego, że musi radzić sobie całkowicie sam.
– Nie chcę byś płakał, Dae. Po prostu, pomimo tego, że wiem, iż nigdy więcej czegoś takiego nie zrobisz, to teraz, kiedy jestem obok ciebie, zastanawiam się, co o mnie wiedzą. Czy znają moje słabości, czy wiedzą, że jestem uczulony na orzechy i prędzej czy później wsypią mi je do jakiejś potrawy. Czy może…
– Prawie nic o tobie nie wiedzą, Minseokkie – przerwał mu Chen, odsunął się od niego, by móc patrzeć prosto w jego oczy. Odważył się nawet położyć dłonie na jego policzkach, by ten nigdzie sobie nie poszedł.
– Dlaczego miałbyś im nie powiedzieć, przecież…
– Nie pozwoliłbym im cię skrzywdzić, rozumiesz? Wiedzą dużo i wszytsko co im przekazałem powiedziałem też wam, byście byli gotowi, ale o tobie… o tobie nic im nie mówiłem, bo…
– Bo co? – Jongdae zastanowił się jeszcze chwilę, czy mu powiedzieć o wszystkich uczuciach jakimi go darzy. W myślach pojawiły się mu wszelkie plusy i minusy, a widząc zniecierpliwienie u Minseoka, postanowił zacząć działać. W końcu raz kozie śmierć.
– Ponieważ… – przełknął głośno ślinę i go pocałował. Minseok na początku był w tak wielkim szoku, że po prostu nie zareagował. Dopiero po chwili, gdy dotarło do niego co się dzieje i co też ten gest może oznaczać, postanowił oddać się temu pocałunkowi. Czemuż to? Otóż strasznie się to uczucie które pocałunkowi towarzyszyło, podobało. Wplótł nawet palce we włosy Jongdae, który z kolei pogłębił pocałunek, pomimo tego, że chyba nie wierzył, iż ma on miejsce naprawdę. Chwilę później Minseok leżał już na łóżku, kiedy Dae znajdował się nad nim. Oczywiście, żaden z nich nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń, ale w tamtym momencie obaj byli niesamowicie podnieceni. Mieli ochotę zapomnieć chociaż na chwilę o problemach i spędzić ze sobą czas. Poza tym, w tamtym momencie Minseok chyba całkowicie wybaczył Jongdae.
Nie do końca byli świadomi tego, co robili. Zamiast myśleć racjonalnie, dali się ponieść, przez co nawet przez chwilę nie zastanowili się nad konsekwencjami. Albo w ogóle nie chcieli się nimi martwić. Obu jeszcze bardziej nakręcał fakt, że mają obok siebie człowieka, który od pewnego czasu znaczy dla nich więcej niż tylko przyjaciel.
Minseok odwrócił się tak, by być na górze. Jongdae nie protestował. Powoli wsunął dłonie pod koszulkę starszego, próbując się jej pozbyć. Przez cały ten czas ich usta nie dzieliło więcej niż kilka milimetrów różnicy, jeśli w ogóle coś dzieliło. Seok też nie pozostawał mu długo dłużnym, dlatego już po chwili obaj mogli świecić swoimi absikami, a taki widok, z pwenością tylko bardziej nakręcał. Jongdae położył swoje dłonie na pupie starszego, kiedy Miseok, swoją prawą dłonią, bawił się jego sutkiem. Obaj zaczynali już z tej przyjemności pomrukiwać, a był to dopiero początek. Obaj po raz pierwszy tak się czuli. Z pewnością stałoby się coś więcej, być może coś czego potem by żałowali, ale oczywiście nic takiego się zdarzyć nie mogło, bowiem do pokoju wszedł Tao z młodszą siostrą Chena.
– Osz w mordę! – chłopak prędko zakrył dziewczynce oczy, Minseok czerwony niczym Tymbark wiśnia jabłko, odskoczył od Chena, który z kolei nie wiedział co robić. Prędko ubrał swoją koszulkę i podszedł do siostry.
– Chenchen? A co ty robiłeś? – zapytała słodko, niczego nieświadoma.

~ - autor: shizzuo w dniu 22 stycznia, 2014.

Komentarzy 6 to “[CH12] Race against time”

  1. Osz w mordę! Xd hahah. Końcówka mnie rozbawiła xd. Chociaż liczyłam na więcej :3 ii ten swobodny styl pisania („nie będę tego opiswać xd”). Ehh jak ja uwielbiam waszze opowiadania! 😀
    Milutko, że Chen i Minsek się zbliżyli :3. A Sehunnie był taaaki uroczy jak martwił się o Luhana. Nie mogę doczekać się ich nocy po tygodniu rozłąki! 😀
    Jestem ciekawa jak to wyjdzie z Himchanem… Myślę, że szybko EXO przyjmnie go na swoją stronę, ale część zaskocczenia byłaby tu baardzo ciekawa :>
    Czekam na next! Hwaiting! ❤

  2. CZY ONI WSZYSCY ZAMIERZAJĄ PRZEJŚĆ DO EXO? BANGI TEŻ?
    To była moja reakcja na Himchana i jego prośby xd strasznie mnie to wszystko bawi i dostarcza niezłych feelsów, serio xd ten Hunhan…ten XIUCHEN XD no nieźle chłopaki, ładnie to się rozwiązuje problemy? Fajne sposoby macie, nie powiem xd i te akcje z Chanyeolem i Daehyunem, dwóch zazdrosnych, ciekawie będzie, jak się Baek dowie o Dae i jego niekoniecznie koleżeńskich uczuciach wobec niego xd a tak w ogóle to płaczę ze śmiechu nad ich gejozą, tylko jeden Lay się chyba uchował, zaraz się okaże że Bangi tak naprawdę jest zakochany w Krisie i w tak…interesujący sposób okazuje mu swoje uczucia xd

  3. Więc, co by tu napisać… Znalazłam wasz blog wczoraj i od razu z ciekawością przeczytałam całe te opowiadanie, jak i inne… C: Bardzo przyjemnie i lekko piszecie, co jest bardzo cenną zaletą ^^. Mi osobiście cała fabuła się strasznie podoba, oryginalna i wgl *..* A tak poza tym to się jaram, bo jest XiuChen i jest impreza =^.^=. I wgl, to czekam tylko na tą zazdrość mojego happy virusa :3. Więc Daehyun, do roboty ;P I chciałam wam nasłodzić, więc to zrobię :3 Bardzo interesująca fabuła, zajebisty tekst, macie talent, ja osobiście podziwiam *w* Piszcie dalej, nie zważając na nic, a tak poza tym, to scena z siostrą Chena mnie totalnie rozwaliła, siedzę i się śmieje, jak jakaś ułomna xDDDD Komentarz bez ładu i składu, ale zdając sobie sprawę, ile najmniejszy komentarz znaczy dla autora mogę poświęcić te 5 minut mego cennego życia ;p. Więc…ten tego, ciekawość zżera mnie od środka i będę teraz codziennie zaglądać oczekując nowego parta :3

    PS. Życzę weny, czasu i spokoju :3 Pozdrawiam ^^

    PPS. Oddajcie trochę tego talentu ;-; >< Idę ubolewać, nad moim beztalenciem, popadam przez was w kompleksy xDDD

  4. Haha rozwaliło mnie „osz w mordę” xDD Ja wiedziałam i od początku sceniki XiuChen mówiłam sb ”Tao i tak zaraz tu wejdzie” … no sorry, ale to wkońcu ta głupia panda <33 Ten rozdział taki dziwnie spokojny, nie licząc pobitego Daehyuna xD Czekam na kooooleeejnnny ~
    Jia yo ~!

  5. Shizzu taka zdolna♥
    jakie beztalencie, przestań tak gadać -3-
    Czekam na mojego Baekyeola ♥

Dodaj komentarz

 
EXO Poland Fanfiction

Blog poświęcony polskim opowiadaniom o EXO

EXO Poland

Blog polskiego fanklubu EXO

B.A.P Poland

Pierwszy polski fanpage poświęcony B.A.P