[CH7] I’ll find you and just wait until this world ends.


No…
Od czego by tu zacząć.
Dawno, naprawdę dawno nie było tu kolejnego rozdziału fanfiction z Daehyunem, więc pomyślałam że pora by coś do jego skromnego folderu dodać. I oto tutaj pojawia się dosyć krótki rozdział, jak na taką długość oczekiwania. No ale jest. A ja dzisiaj siedzę całą noc przed kompem i nadpisuję wszystkie zaległości żeby mieć potem co dodawać.

Powiem coś jeszcze w sekrecie.

NIENAWIDZĘ MAXSTEPA.


Amare simul et sapere ipsi Iovi datur.

Dobra, zgodziłem się zostawić Hyori w rękach Youngjae, ale to nie znaczyło że nie będę o tym myślał. Prawię całą drogę moje myśli były zajęte tym co on byłby stanie jej zrobić. Ale pod koniec pomyślałem że Youngjae nie będzie aż taki zły by robić mi na złość. Więc miałem nadzieje że zastanę Hyori tak jak ją tam zostawiłem. Szlag, to brzmi jakbym zostawiał jakąś rzecz. A ona rzeczą nie była. Była dla mnie kimś więcej niż zwykły człowiek.
– Himchan hyung, tak teraz sobie myślę… – zacząłem, otwierając drzwi do starego lombardu w ślepej uliczce. I nawet bez czytania w myślach wiedziałem że cisnęło mu się na usta pytanie “ Ty myślisz?”. – Czy nie lepiej byłoby gdybyśmy poczekali aż Jongupowi się polepszy? I zabrali ze sobą, wiesz, tak jakby się ten facet stawiał. – powiedziałem rozglądając się po całym pomieszczeniu. Malutkie przedsiębiorstwo, z pewnością należało do starszej osoby.
– Nie martw się o to. Nie będzie się stawiać. – odparł pewny siebie, naciskając dzwonek przy okienku. Długo czekać nie musieliśmy, bo chwilę później zza kotary wyłoniła się kobieta, na moje oko jeszcze studentka. Może pomagała właścicielowi?
– Soyoon-ah! Kopę lat. – uśmiechnął się Himchan, przytulając dziewczynę. Zmarszczyłem brwi i dokładnie się jej przyjrzałem. Spojrzałem na jej szyję, którą skrywała chusta. – Mamy pewną sprawę do ciebie.
Wait. Do niej? Zaraz… To ona jest właścicielką?!
– Byłeś tu dwa dni temu – odpała dziewczyna. – Znowu to samo? – spytała, jakby od niechcenia kładąc rękę na chuście. Zamrugałem kilka razy. Nie… no nie mogłem w to uwierzyć.
– Nie. – zaśmiał się. – Tym razem jestem tu z kompletnie inną prośbą. Będziesz mi potrzebna do podrobienia dokumentów. – powiedział, dalej obejmując ją ręką. Dziewczyna kiwnęła głową i kazała mu chwilę poczekać.
Spojrzałem na Himchana.
– Naprawdę… hyung… – westchnąłem nie wiedząc jak się wysłowić.
– Trzeba sobie jakoś radzić – odchrząknął.
Pokręciłem z dezaprobatą głową. Właśnie zaczynałem się zastanawiać, czemu co parę dni znikał na parę godzin i wracał zwykle późną nocą. Znaczy… wiedziałem, że chodził na “łowy”, ale… ah, nieważne.
– Czyje dokumenty?
– Pewnej… dziewczyny.
– Macie jakieś jej zdjęcie? – spytała dziewczyna, wyłaniając się zza kotary. Spojrzeliśmy z Himchanem na siebie. Nie wpadliśmy na to, że zdjęcie będzie potrzebne.
– Nie… – odparłem.
– Więc lepiej załatwcie jakieś. Bez zdjęcia paszportu i dowodu osobistego nie wyrobię. Gdzie ona teraz jest? – spytała Soyoon. I… tutaj pojawił się problem.
– W szpitalu.
– A więc jak wyjdzie, zabierzcie ją do fotografa i wróćcie. Proste – dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła na zaplecze. Obaj westchnęliśmy. Najwidoczniej innego sposobu nie było.
– Nie możemy pogrzebać w necie? No nie wiem… na stronie szkoły? – zrezygnowany Himchan usiadł na schodach. Klęknąłem obok niego.
– Albo zadzwonić do Youngjae. Zapewne coś wymyśli – stwierdziłem. To co, że żaden z nas w to nie wierzył. Trzeba spróbować wszystkiego, bo dokumenty musieliśmy jej wyrobić jak najszybciej. Himchan postanowił zadzwonić. Przez dłuższą chwilę czekaliśmy, aż odbierze. Nic. Zadzwoniliśmy jeszcze raz, coraz bardziej zdenerwowani.
– Policja tu jest – usłyszeliśmy jego cichy głos. – Cały czas szukają mordercy. Twierdzą, że Hyori przypomina dziewczynę, która była na miejscu zdarzenia. Załatwiajcie te dokumenty i wracajcie jak najszybciej. Jongup dochodzi do siebie, ale nie wiem, czy da radę ich odciągnąć.
Po raz kolejny w ciągu pięciu minut, spojrzeliśmy na siebie. Tym razem śmiertelnie przerażeni. Nie wytrzymałem tego i wstałem.
– Jak do cholery?! Przecież Jongup wymazał tamtym gościom pamięć, szybko nie powinni się obudzić! – zawołałem prawie zaczynając się robić naprawdę zdenerwowany. Zacisnąłem pięści, aby się powstrzymać od rozwalenia czegoś i cóż… poparzyłem się w dłonie.
Szybko rozwarłem dłonie, zaczynając na nie dmuchać. Przez to wszystko zaczynam tracić panowanie nad sobą. Himchan tylko pokręcił głową.
– Zanim policjanci którzy złożyli nam wizytę dowiedzieli się o wypadku, ci co składali zeznania musieli powiedzieć to większej widowni na komisariacie. Więc… cóż, jeśli chcieli się dowiedzieć czy tamci panowie zebrali jakieś informacje, a oni nie odpowiadali, a gdy do nich przyjechali ci niczego nie pamiętali, to może tylko i wyłącznie pogorszyć sprawę… Daehyun, w co ty nas wpakowałeś? – dokończył patrząc na mnie oskarżycielsko.
– Gdybym wiedział że to tak się skończy, to nie zabijałbym tego faceta gdzie uratowałem Hyori, ani tego w slumsach. – powiedziałem, krzyżując ręce na torsie.
– Przepraszam? W slumsach? – Himchan wstał patrząc na mnie zdziwiony.
No tak, chyba zapomniałem im o tym wspomnieć.
– Tym człowiekiem i tak nikt się nie przejmował. – powiedziałem i poczułem lekką złość gdy pomyślałem co wtedy robił.
Himchan zacisnął dłoń na moim ramieniu.
– Daehyun… czy ten facet, także był powiązany z tamtymi? – spytał przez zaciśnięte zęby.
Szlag… O tym nie pomyślałem. Tak, głównie dlatego go użyłem. Bo także należał do tamtej czwórki.
Kiwnąłem słabo głową, uświadamiając sobie, jak piękny dołek nam wykopałem. Jeślibyśmy mogli umrzeć. Himchan wyglądał, jakby bardzo chciał skręcić mi kark albo wepchnąć pod samochód. Zacisnął zęby, by samego siebie uspokoić, po czym odwrócił się ode mnie, przeczesując włosy palcami. Obaj nie wiedzieliśmy, co robić, różnica była taka, że on próbował coś wymyśleć, a ja nie robiłem zupełnie nic. Zupełnie, jakby mózg mi się zawiesił i potrzebował chwili, by przerobić te wszystkie informacje. Za dużo ich było, o wiele za dużo.
– Co teraz robimy? – spytałem w końcu, nie do końca pewny, że to był dobry wybór. Himchan zmierzył mnie morderczym wzrokiem, powstrzymując się od przywalenia mi.
– Nie wiem. Musimy to wszystko odkręcić, jak najszybciej, albo któryś z nas trafi do więzienia. Albo gorzej. – westchnął, nerwowo się rozglądając. – Na razie wróćmy tam. Potem pomyślimy co dalej.
***
Na miejscu znaleźliśmy się w mgnieniu oka. Rzeczywiście, przed szpitalem stał radiowóz. Od razu poszliśmy do sali, w której zostawiliśmy Hyori. Stali przed nią już Youngjae i Jongup, który wyglądał o wiele lepiej niż ostatnio. Kamień z serca.
– Gdzie policja? – spytał Himchan, podchodząc do nich. Youngjae skinięciem głowy wskazał na drzwi. – A Yongguk? Jeszcze nie wie?
– Dzwoniłem do niego. Powiedział, że nie chce mieć z tym nic wspólnego, że skoro sami się w to wpieprzyliśmy, to sami to odkręcimy – burknął Jongup. No tak, pomocny lider. Ostatnimi czasy nie chciał brać udziału w niczym, co dotyczy mnie i ludzi. Czyli zostaliśmy sami.
– Pytali was o coś? – odezwałem się po raz pierwszy od paru minut. Youngjae pokręcił głową. On z kolei nie mówił nic, chyba przerastało go to wszystko. Zawsze polegał na Yongguku, ślepo słuchał jego rozkazów, a teraz… najwidoczniej nie wiedział, co ma robić.
Dlatego ja sądziłem że czasem trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i nie polegać wyłącznie na górze. Bo każdy się musi w końcu pomylić i wtedy to się może skończyć źle. Albo tak jak nasz lider, wypiąć się na wszystko bo to nasza wina. Ja bym nigdy takiego czegoś nie zrobił. Jeśli chłopaki będą mieć jakieś problemy, to zawsze przy nich będę.
Westchnąłem. Coś trzeba było zrobić z całą tą sytuacją.
Spojrzałem na Hyori, która siedziała na łóżku z obandażowaną ręką i podszedłem do niej. Podniosła głowę, patrząc na mnie.
– Wszystko okej? – spytałem z troską, przenosząc swój wzrok na jej ranną rękę. Dobrze że już jest w dobrym miejscu, bezpiecznie opatrzona, bo jeśli wciąż miałaby tak marnie obwiązany materiał wokół ręki, to nie wiem jak źle mogłoby się to skończyć.
– Ze mną tak. – odpowiedziała wzruszając ramionami. – Ale wy macie kłopoty? – spytała z ciekawości, pocierając jedną ręką bandaż. Wiedziałem że nie mogę jej okłamać, że wszystko w porządku, bo sama widziała że tak nie jest. Kolejne kłamstwa mogą ją tylko bardziej zrazić.
Kiwnąłem głową, patrząc na chłopaków.
– Może nam się uda… – powiedziałem do siebie, intensywnie myśląc. – Jeśli tak to pora ruszać. – pokiwałem głową. Hyori złapała mnie za rękę. Zaskoczony, powstrzymałem się od odskoczenia. To nie tak że mnie to brzydziło, po prostu nie spodziewałem się tego.
– Znowu idziesz? – spytała, wyraźnie niezadowolona tym faktem. – Nie możesz zostać?
Uśmiechnąłem się.
– Ty idziesz ze mną. – powiedziałem nie puszczając jej ręki. – Możecie zająć się policjantami, na ten czas, gdy my pójdziemy do fotografa? Dokumentów dalej nie ma bo brakuje zdjęć. Więc musimy przedłużać ich wizytę zanim zechcą pogadać z Hyori. – powiedziałem do nich, czując że od myślenia zaraz wysiądzie mi mózg.
– Postaramy się – westchnął Youngjae, drapiąc się po karku. Hyori spojrzała na mnie trochę zaskoczona, kiedy otworzyłem okno i wyjrzałem na zewnątrz, by sprawdzić, czy przed szpitalem nie ma radiowozów i policjantów. Odetchnąłem z ulgą, stwierdzając ich brak, po czym ponownie wyciągnąłem dłoń w stronę Hyori. Teraz była nieco przestraszona.
– Chodź. Załatwimy co mamy do załatwienia i wrócimy – stwierdziłem, uśmiechając się do niej ciepło. Chciałem, żeby w końcu przestała się mnie bać. Może uratowałem jej życie, zbliżyliśmy się do siebie, ale strach i niepewność pozostały. W końcu prawie mnie nie znała i ja to w pełni rozumiałem, też bym się bał… ale nie kogoś takiego, jak ona. Zdawała mi się bliższa, niż jakakolwiek dziewczyna, którą kiedykolwiek poznałem.
Po chwili wahania złapała mnie za rękę. Uśmiechnąłem się szerzej, może nie chciałem zaciągnąć jej do fotografa, ale dotknęła mnie, a to duży plus. Odwróciłem się i nachyliłem, pokazując jej, że ma mi wskoczyć na plecy. Po ciszy, która zapadła zrozumiałem, że ten pomysł nie został ciepło przyjęty.
– Poważnie mówisz? – spytała, z wahaniem robiąc krok w moją stronę.
– Poważniej się nie da. Wskakuj – powiedziałem, po czym machnąłem dłonią, by zrobiła to, o co ją prosiłem. Miałem świadomość, że Youngjae i reszta mieli ze mnie ubaw, ale innego sposobu – i lepszego – już raczej nie wymyślę.

*

~ - autor: diamondsshi w dniu 22 lipca, 2013.

Komentarzy 5 to “[CH7] I’ll find you and just wait until this world ends.”

  1. W końcu!~ W końcu doczekałam się nowego rozdziału~ Już myślałam, że porzuciłyście ten ff, bo dawno nie było oni ani widu ani słychu ;p
    Co do samej treści, to czekam na kolejny chapter, bo ten jest po prostu boski~ *.* Szkoda tylko, że taki krótki ;p
    Weny i hwaiting~

  2. Proszę dodaj kolejny rozdzial “Only friends right?”, nie mogę się doczekać części dalszej ^_^ A minęło już ponad 4 miesiące 😦

    PS. Ja uwielbiam MAXSTEP! 😛

  3. Yaay kolejny rozdział, dziękuję i mam nadzieję, że zaczniecie dodawać troszkę częściej kolejne ;.; Hwaiting~!

  4. Cudowne opowiadania mam nadzieję że będzie kontynuowane 🙂

Dodaj komentarz

 
EXO Poland Fanfiction

Blog poświęcony polskim opowiadaniom o EXO

EXO Poland

Blog polskiego fanklubu EXO

B.A.P Poland

Pierwszy polski fanpage poświęcony B.A.P