[CH9] Race against time


Race against time


Sehun nie wiedział jak zareagować na słowa, które usłyszał od kumpla. Jednego był jednak pewien – nie może nic powiedzieć Chanyeolowi i Baekhyunowi, by nie zniszczyć im tej słodkiej chwili. Wyszedł więc na zewnątrz, by dowiedzieć się szczegółów.
– Słucham? Jak to uciekł?
– Nie wiem jak to zrobił, po prostu zniknął. Nie ma ani jego, ani pewnej części pieniędzy.
Sehun westchnął i podrapał się po karku. Próbował wymyślić jakiś plan, by jako maknae, pokazać się swoim hyungom z dobrej strony i odzyskać pieniądze. Pomyślał, że jeśli pójdzie sam, to nie zostanie zauważony przez wrogi gang i będzie mu prościej wykonać daną przez samego siebie misję.
– Sehun?
– Hyung, pójde powiedzieć o tym reszcie, do zobaczenia. – rzekł i się rozłączył. Oczywiście do domu nie wrócił, a wręcz przeciwnie, wsiadł do samochodu i ruszył przed siebie. Podróż zajęła mu sporo czasu, co było spowodowane korkami na ulicach. To z kolei irytowało go jeszcze bardziej, a gdy dodatkowo przypomniał sobie o wszystkich wcześniejszych wydarzeniach z B.A.P, ogarnęła go wielka wściekłość.
Zaparkował swój samochód jakieś 10 minut pieszo od garaży znienawidzonego gangu, by tam po cichu udać się na nogach. Zdziwił się trochę, gdy nie zauważył żadnego samochodu w pobliżu, jeszcze bardziej nie wiedział co robić, kiedy po wejściu do środka okazało się, że garaże są puste.
– Cholera, zmienili miejsce – krzyknął zezłoszczony i uderzył pięścią w jedną ze ścian, od razu zaczęła spływać po jego dłoni krew, ale to nie zmieniła jego nastawienia. Złość wciąż nim władała. Wyciągnął telefon i wybrał numer do Krisa. Stanął plecami do budynku. Nagle poczuł, że ktoś łapie go za ramiona, a potem mocno kopie w plecy. Krzyknął z bólu i upadł na kolana. Szybko wstał, lecz gdy odwrócił się w stronę napastnika, otrzymał kolejny cios, pięścią w twarz. Ponownie padł na ziemię, lecz tym razem już nie podniósł się o własnych siłach. Mężczyzna niezbyt delikatnie szarpnął nim, żeby wstał.
– Po co tu przyszedłeś? – spytał chłopak. Sehun rozpoznał w nim Jongupa. Czyli nie wszyscy wyjechali. Spodziewali się, że ktoś przyjedzie po Daehyuna i pieniądze.
– A jak ci się wydaje – mruknął Sehun, Nie bał się. Wychodził już z gorszych tarapatów, chociaż teraz nie bardzo wiedział, co ma zrobić. Był sam, a Jongup był wyższy i silniejszy od niego. Chciał coś powiedzieć, ale chłopak uderzył go pięścią w brzuch i puścił. Sehun ponownie upadł, tym razem nie miał zamiaru wstawać. I to był błąd. Jongup nie odpuszczał, zaczął go mocno kopać, zapominając o telefonie Sehuna. Maknae zdążył zadzwonić do lidera, który już obdzwaniał resztę i zbierał grupę. Sehun zakrył się dłonią przed kolejnymi ciosami, lecz Jongup go nie oszczędzał. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, a Sehun spanikował. Dalej był bity i kopany, nie mógł się nawet zasłonić, nie miał już na to siły. Był prawie pewny, że Jongup połamał mu żebra, chociaż już tak bardzo nie czuł bólu. Tracił przytomność, co wydawało się w ogóle nie obchodzić członka B.A.P. Przestał dopiero, gdy usłyszał dźwięk silników. Miał nadzieję, że zobaczy samochody swoich przyjaciół. Trochę się zdziwił, gdy zamiast nich ujrzał pojazdy EXO. Chciał uciekać, ale zajechali mu drogę. Kai wyszedł ze swojego jaguara z mało przyjaznym wyrazem twarzy. Złapał przestraszonego chłopaka za koszulę i rzucił nim o swój samochód.
– I co? Teraz już nie jesteś taki odważny? – spytał szyderczym głosem. Jongup chciał się wycofać, ale Jongin mocno kopnął w jego wyprostowaną prawą nogę, łamiąc ją pod kolanem. Mówił dalej, ignorując wrzaski Jongupa. – Powinienem cię teraz zabić. Mam broń w kieszeni, mogę strzelić ci w łeb w każdej chwili wiesz? Za wszystko, co nam zrobiliście – po chwili stwierdził, że to nie taki zły pomysł. Sięgnął do kieszeni kurtki, ale Jongdae złapał go za nadgarstek.
– Zostaw go. I tak pewnie tu zdechnie. Lepiej martw się Sehunem – westchnął. Kai oprzytomniał i przypomniał sobie, po co tu przyjechali. Zanim zdążył w ogóle podejść bliżej, ominął go Xiumin, niosący Sehuna na rękach. Położył go na tylnych siedzeniach samochodu Jongina.
– Zabierz go do Hyunwoo. Postaramy się powstrzymać Luhana przed zmasakrowaniem Jongupa, ale nic nie gwarantuję. Powiedz Krisowi i Tao, co się stało – rzekł, klepiąc przyjaciela w ramię. Kai pokiwał głową. Wsiadł do samochodu i zerknął do tyłu, by upewnić się, że Sehun przypadkiem nie spadnie. Ruszył powoli, wiedział, że musi jechać szybko, ale ostrożnie, by nie pogorszyć sytuacji.
Sehun wciąż był nieprzytomny, co coraz bardziej martwiło Jongina. Chłopak zaczął traktować maknae jak swojego brata i naprawdę zależało mu na jego zdrowiu, dlatego nie nawet nie myślał o tym, że może nie zdążyć na czas. Minimalnie przyspieszył, wiedząc, że w pobliżu nie ma policji. Z pewnością ktoś by go odpowiednio wcześnie o radiowozie poinformował, a że nie dostał żadnego cynku, postanowił korzystać.
– Trzymaj się, Hunnie – mówił bardziej do siebie niż do przyjaciela. W ten sposób chciał uspokoić swoje nerwy, które przez ostatnie wydarzenia były naprawde nadszarpane. Kiedy usłyszał dźwięk telefonu, nie miał pojęcia czy odebrać, czy nie. Doskonale wiedział, że to Luhan, który w swej złości zacznie mówić niewyobrażalne rzeczy. Z drugiej jednak strony, miał świadomość tego, że chłopak pewnie strasznie się martwi i właśnie to było powodem, dla którego odebrał.
– Hyu…
– Jongin?! Jongin gdzie jesteś? Co z nim? Daj go do telefonu, Jongin, czemu nic nie mówisz, odpowiedz.
– Hyung, Sehun jest nieprzytomny…
– Jak to nie…
– Jadę do Hyunwoo, rozłączam się, do zobaczenia – i tak szybko jak rozpoczął rozmowę, tak szybko też ją zakończył. Wolał skupić się na jeździe, dzięki czemu, po kolejnych pięciu minutach znalazł się u lekarza. Nawet nie zapukał do drzwi, od razu otworzył je na oścież, zawołał kolegę i wrócił do samochodu, z którego zaczął wyciągać, wciąż nieprzytomnego Sehuna.
– Znowu? Co się stało? – zapytał spanikowany Hyunwoo. Pomógł Jonginowi ułożyć najmłodszego na kanapie, po czym rozpoczął jego leczenie. Tao, słysząc hałas, też wyszedł z pokoju w którym leżał, opierając się na Krisie.
– O matko… kto mu to zrobił? – spytał, powoli podchodząc bliżej.
– Jongup… nie wiem, co Hunnie chciał zrobić, pojechał do ich garażu…
– Sam?!
– No sam pojechał. Zabiję skurwieli, popatrzcie jak on wygląda – Kai nie wiedział co roibić. Martwił się o Sehuna, ponieważ od dłuższego czasu, zaczął traktować go jak swojego brata.
– Nie chcę was martwic, ale to jak wygląda na zewnątrz to jeszcze nic – powiedział niezadowolony z tego co widzi Hunwoo. Sehun miał bowiem złamane żebra, noc, oraz prawą rękę. Kostka w lewej nodze była wykręcona, a ponadto stracił wiele krwi.
– Co masz na myśli?
– To, że powinniście zabrać go do szpitala, bo ja nie dam rady mu pomóc. Mogę jedynie nastawić mu tą kostkę i rękę, nie mam tu sprzętu. Tak, wiem, że zaczną zadawać wam niewygodne pytania, ale jego życie jest dla was ważniejsze niż reputacja, co? – lekarz spojrzał na Jongina, który już nie wiedział co zrobić. Jeśli lekarze wyciągną od nich jakieś informacje, zadzwonią na policję. Policjanci z kolei dobrze znają ten gang i na pewno wykorzystają go, żeby wyłapać resztę. Był naprawdę rozdarty. Odwrócił głowę w stronę Tao, który też nie wiedział, co robić. Czuł się jak ostatni dupek, bo przez parę sekund przekładał szacunek innych nad życie kolegi, ale otrząsnął się.
– Tao, pomyśl logicznie – tu wtrącił się Chen, który pojechał zaraz za Jonginem. – Jest nas dwunastu. Dolicz do tego zaprzyjaźnione z nami gangi. Wiesz, że policja nie będzie się z nami pieprzyć.
– Chcesz mi coś przez to powiedzieć? Bo na razie nie rozumiem.
– Wiesz, ile ludzi może zginąć przez to, że ich wydamy? Pomyśl też o nich. Wiem, że w tym momencie masz w dupie swoją reputację i najbardziej obchodzi cię Sehun, ale… – Tao wyrwał się Krisowi i mimo ogromnego bólu, uderzył Jongdae pięścią w twarz. Jongin nawet nie próbował go powstrzymać, bo tak szczerze, miał takie same zdanie na temat tego, co Chen właśnie powiedział.
– A czy ty wiesz, od kiedy znam Sehuna? Wiesz, co dla mnie zrobił? Wiesz, przez co kurwa przechodził i przez co przechodzi teraz?! Masz rację, nie obchodzi mnie moja reputacja i to, co się stanie potem. Jestem liderem i jestem odpowiedzialny za niego, dlatego chcę, żeby jak najszybciej otrzymał pomoc.
– A za resztę już nie jesteś odpowiedzialny? – spytał Chen, masując obolałą szczękę. Dostałby kolejny raz, ale tym razem Kris przytrzymał swojego ukochanego.
– To, co ty teraz wygadujesz to tylko domysły. Jedno jest pewne: Sehun z tego nie wyjdzie, jak nie pomoże mu specjalista. Nie mam zamiaru patrzeć, jak umiera, dlatego błagam cię, zamknij się i najlepiej w ogóle stąd wyjdź, rozumiesz?
– Tao…
– Rozumiesz?! – na chwilę zapadła cisza. Potem Jongdae pokiwał głową, ominął lidera i wyszedł, trzaskając drzwiami. Tao odetchnął parę razy. Po chwili jęknął z bólu, dopiero teraz go poczuł. Jongin nawet nie musiał pytać, co robić dalej, bo chłopak od razu go poinstruował.
– Zabierz go to tego szpitala i unikaj pytań… a jak nie unikniesz… to mówi się trudno.
***
Z początku lekarze nie mieli zamiaru zadawać pytań. Sehun był w takim stanie, że wiedzieli iż nie ma na to czasu. Od razu wzięli go na odpowiednią salę i zaczęli robić wszystko, by chłopak wyszedł z tego jak najlepiej.
Problemy zaczęły się jednak później, kiedy stan Sehuna był juz ustabilizowany. Learze mogli bowiem skupić się na Jonginie o wszystko go wypytać.
– Proszę nam powiedzieć, jak to się stało, że przywiózł nam pan pacjenta w takim stanie – zaczął jeden. Było ich trzeć, prawdopodobnie nie dla tego, że byli ciekawi, lecz dla tego, że po prostu bali się Jongina. Dzięki badaniom sami mogli wywnioskować, że Sehun został po prostu pobity i w tym momencie prawdopodobnie obwiniali za to Jonga.
– Ktoś go pobił – poinformował oschle. Nie wiedział co może powiedzieć, a co lepiej zachować dla siebie. Nie chciał sprowadzić na przyjaciół kłopotów przez swoją głupotę.
– Ktoś? Niestety będziemy musieli zawiadomić policję. Oni zadadzą panu więcej pytań – rzekł kolejny z nich po czym razem odeszli zostawiając Jongina samego. Uprzednio oczywiście wzięli od niego dane, na wypadek gdyby zechciał ucieć. Jongin westchnął i wszedł na salę w której leżał jego przyjaciel. Usiadł na krześle przy jego łóżku i pogłaskał po dłoni, zastanawiając się nad tym, jaki Sehum miał w tym biznes, by pójść samemu w takie miejsce.
– Potrafisz być naprawdę głupiutki, co? – zapytał, wciąż zmartwiony o jego stan zdrowia. Czuł, że teraz będzie coraz gorzej. Chciał, by Kyungsoo przy nim był, by wspierał go swoją osobą, ale miał świadomość tego, że to mało prawdopodobne. Przecież chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. W jego stanie nikt nie chciał go martwić, więc zapewne nikt nie poinformował go dokładnie o wydarzeniach jakie miały miejsce. Westchnął kolejny raz i przeczesał włosy palcami. Pół godziny później policjanci weszli do sali.
– Kim Jongin? – Kai wstał i pokiwał głową. Obaj mężczyźni pokazali mu odznaki. – Prawo jazdy i dowód rejestracyjny proszę.
Tutaj Jong zaczął się bać, ale wyjął z kieszeni kurtki wszystkie dokumenty, o które poprosił policjant. Zerknął jeszcze na drzwi, zastanawiając się, czy da radę uciec, ale były zastawione, nie przepchnąłby się. Czekał, aż policjanci skończą sprawdzać jego dane.
– Coś nie tak? – spytał, chociaż już wiedział, że na sto procent coś jest nie tak. Kiedy jeden z policjantów wyjął kajdanki, Kai ruszył do przodu, z nadzieją, że jednak uda mu się uciec. Po krótkiej chwili, gdy leżał na brzuchu na podłodze, skuty kajdankami, zastanawiał się, czego w ogóle się spodziewał.
– Jesteś aresztowany pod zarzutem udziału w nielegalnych wyścigach samochodowych i przynależności do grupy przestępczej. Wszystko, co powiesz, może być wykorzystane przeciwko tobie – usłyszał. Nic nie powiedział, kiedy policjanci podnieśli go z podłogi i zaprowadzili na zewnątrz, do radiowozu. Myślał tylko o tym, żeby nie powiedzieć im nic więcej. Obiecał sobie, że nikogo nie wyda, choćby mieli mu dać dożywocie.
***
– No to masz problem, chłopcze… nielegalne wyścigi, gangi, spowodowanie wypadku… wiesz, że za to grozi co najmniej 10 lat? – Kai nic nie odpowiedział, zresztą milczał już od godziny, od kiedy policjanci przywieźli go na przesłuchanie. Odwrócił jedynie głowę, by nie patrzeć na mężczyznę. – Dobrze wiesz, czego od ciebie chcę. Nazwiska, numery telefonu, adresy. Mogę ci pomóc. Mogę cię wyciągnąć z tego gówna i pomóc zacząć nowe życie, jeśli będziesz ze mną współpracował oczywiście – i znowu cisza. Jongina to nie interesowało. Wcale nie chciał nowego życia. Chciał tego, które wiódł dotychczas, z Kyungsoo i przyjaciółmi. Nie wyobrażał sobie, że może ich teraz tak po prostu wydać.
– Nie jestem zainteresowany – wymamrotał w końcu. Mężczyzna uniósł brwi w górę i uśmiechnął się drwiąco.
– No popatrz, jednak umiesz mówić. A zainteresuje cię fakt, że mamy twój telefon? Jak do nich zadzwonisz i powiesz, że mają przyjechać w takie i takie miejsce, to obejdziemy się z nimi delikatnie. A jak będziemy musieli ich namierzyć i gonić, to nie obiecuję, że wyjdą z tego cało. To jak będzie? – Kai po raz kolejny zamilkł. Bał się, strasznie się bał, nie o siebie, ale o swoich przyjaciół. Wiedział, że nie poddadzą się bez walki i nie chciał ich narażać na niebezpieczeństwo, ale obiecał coś sobie.
– Nie. Wciąż mnie pan nie zainteresował – rzekł drżącym głosem. Powoli pękał i policjant to wyczuł. Westchnął teatralnie i rozłożył ramiona.
– Jak chcesz. Pamiętaj, że my możemy więcej niż twoi koledzy i zastrzelenie któregoś z nich możemy podciągnąć pod obronę konieczną – rzekł i wyszedł, zabierając telefon Jongina, który w tym momencie miał ochotę zdemolować całe to miejsce. Zacisnął mocno pięści, mając nadzieję na to, że jego kledzy zorientują się jaka jest sytuacja i że tak prędko nie dadzą się złapać policjantom. Nie wiedział jak mógł być wcześniej takim głupkiem i nie wyrzucić gdzieś telefonu, albo przynajmniej zniszczyć kartę sim, na której właściwie miał zapisane wszystkie numery.
– Jestem takim idiotą – szepnął do siebie załamanym głosem. Głowa opadła mu na stolik. Nie przejmował się życiem jakie będzie musiał prowadzić w więzieniu, nie przejmował się tym, że wielu mężczyzn będzie miało na niego ochotę i że wielu z nich będzie o wiele silniejszych od niego samego. Przejmował się jedynie przyjaciółmi, ich bezpieszeństwem, zdrowiem, a jedyne czego się bał to to, że nie będzie miał już nigdy możliwości na zobaczenie pięknej twarzyczki Kyungsoo, za którą prawdę powiedziawszy już bardzo tęsknił.
– No popatrz, ktoś bardzo sie o ciebie martwi – usłyszał ponownie głos policjanta. Podniósł głowe by na niego spojrzeć i posłał mu pytające spojrzenie. Wtedy też mężczyzna zaczął mu czytać smsy. “Jonginnie, gdzie jesteś? Chcę się do ciebie przytulić”, “ Jong? Co się dzieje?”, “Martwię się Jongin, napisz cokolwiek”. Jongowi zrobiło się wręcz słabo. Policjant nie musiał czytać mu imenia nadawcy, doskonale wiedział kto pisał te wiadomości. Przełknał więc głośno ślinę, ale wciąż nic nie powiedział.
– Chyba jego namierzymy pierwszego, mamy mu coś przekazać, gdy tylko się z nim spotkamy?
– Jest zwykłym chłopakiem jeżdżącym na wzóku. Do prowadzenia samochodu trochę mu daleko. Nie może pan podejrzewać każdego, kogo mam zapisanego w telefonie, ale jeśli tak bardzo musi pan się z nim spotkać, prosze mu powiedzieć te słowa: Nie zapomnij wziąć tabletek. U mnie wszytsko w porządku – powiedział. Zdanie o tabletkach było swojego rodzaju kodem, który informował ich o wielkim niebezpieczeństwie. Bał się jednak, że Kyungsoo nie zdoła nawet zareagować, ale wierzył, że w jego domu będzie ktoś jeszcze, kto prędko da znać reszcie. Nie wiedział w jaki inny sposób ma ich ostrzec. W końcu jednak zatrzymał policjanta.
– Ja z nim porozmawiam. Powiem mu, że chcę się z nim spotkać, złapiecie go. Nie chcę, żeby coś mu się stało – rzekł. Mężczyzna z triumfalnym uśmiechem podał mu telefon.
– Pamiętaj, że cię obserwuję. Wystarczy jedno złe słowo – ostrzegł. Kai pokiwał głową i wybrał numer do Kyungsoo. Nie musiał długo czekać na połączenie.
– Jongie?! Jong, gdzie ty jesteś? Wiesz, jak się martwię? – chłopak wziął głęboki oddech i zaczął mówić. Chciał mu wszystko przekazać, zanim policjant się zorientuje.
– Wyłącz telefon i uciekaj stamtąd! – krzyknął. Tylko to zdążył zrobić, bo przesłuchujący go mężczyna kopnął w krzesło, przewracając je razem z Jonginem. Kai upuścił telefon.
– Jong?! Jong, co się tam dzieje?!
– ROZŁĄCZ SIĘ! – krzyknął mając nadzieję na to, że Soo zdąży odpowiednio zareagować. Policjant natychmiast wybiegł z sali i zaczął krzyczeć na swoich kolegów. Był wyraźnie zdenerwowany tym co się stało, ale Jongin się tym nie przejmował. Wiedział, że już od samego początku ma przesrane.
***
Kyungsoo po rozłączeniu się z Jonginem. Wyjął kartę SIm z telefonu i złamał ją na pół. Po tym, podejchał do jednej z szuflad i wyjął z niej inny telefon, który przechowywał na takie sytuacje jak ta, która miała miejsce kilka minut temu. Miał zapisany na nim tylko jeden numer, a mianowicie do Tao. Od razu poinformował go o wszystkim i poszedł obudzić Minseoka, który został w jego domu, by się nim opiekować.
– Seokkie, musimy uciekać, wstawaj prędko – powiedział, mając łzy w oczach. Oczywistym był fakt, że nie boi się o własną wolność. Martwił się o chłopaka, którego zdążył pokochać naprawę szczerą miłością. Wiedział, że jak tylko spotka się z resztą w bardziej bezpiecznym miejscu, to będzie musiał wymyślić jakiś plan na ocalenie go, ponieważ nie wyobrażał sobie życia bez tej duszy obok. Po jakimś czasie, gdy byli już z Minseokiem gotowi do wyjścia, Tao wysłał mu smsa, w którym polecił im, by pojechali do Hyunwoo.
***
– To pewnie psy… złapali Jongina. I tak dobrze, że dał radę nas ostrzec – Tao westchnął, co chwila nerwowo zerkając na swój telefon. On też pozbył się karty sim, to samo kazał zobić kolegom, z którymi udało mu się skontaktować, reszcie wysłał smsy. Siedział razem z Kyungsoo, Krisem i Minseokiem u Hyunwoo, Luhan, Baekhyun, Chanyeol i Joonmyun byli w drodze. Od Jongdae i Yixinga nie dostał na razie odpowiedzi.
– Co teraz z Jonginem? – spytał zaniepokojony Kyungsoo.
– Nie powie im. Nic im nie powie, choćby mieli go zabić – stwierdził Minseok. To wcale nie uspokoiło młodszego chłopaka. Na chwilę zapadła cisza, którą przerwał Tao.
– Będą teraz szukali kolejnego źródła informacji. Oby tylko… – przerwało mu łomotanie do drzwi. Kris wstał, ale Hyunwoo zatrzymał go ruchem dłoni. Bał się, że to policja. Pozwolił mu iść dopiero, gdy rozległo się kolejne pukanie, tym razem głośniejsze. Gdy Chińczyk otworzył drzwi, w jego ramiona wpadł zakrwawiony i poobijany Jongin, prawie doprowadzając Krisa do zawału serca. Był tak zszokowany, że jakoś zapomniał zapytać, co się stało. Na szczęście Kai pospieszył z odpowiedzią.
– Zajebałem im radiowóz… czaisz? – rzekł cicho z uśmiechem, który wskazywał, że jest z siebie niesamowicie dumny. Teraz to nie tylko Kris, wszyscy, którzy znajdowali się w mieszkaniu Hyunwoo nie mieli pojęcia co się właśnie stało. Tao oprzytomniał pierwszy i poderwał się z fotela. To fascynujące, że w takich chwilach zapominał o swoich czterech ranach postrzałowych. – Nie… nie martwcie się… nie wiedzą… zostawiłem samochód… – i Kai zemdlał. Kris spojrzał z przerażeniem na swojego chłopaka, którego oczy chyba jeszcze nigdy nie miały takiej średnicy.

~ - autor: shizzuo w dniu 1 grudnia, 2013.

Komentarzy 5 to “[CH9] Race against time”

  1. Zajebał im radiowóz? 😮 Doobre! XD I głupiutki Sehun, oj głupiutki :>
    aichś! Krótkie to jakieś było ;> chcę więcej, mam niedosyt 😀 czuję się głodna *.* za mało dobrych opowiadać ostatnio czytam.

    ~affection-shock.blogspot.com

  2. Boże co Sehun miał na bani? Co za dzieciak -.- Ale ciekawi mnie jak się teraz czuje Luhan. W ogóle przez ten rozdział chce kolejny bardzo szybko xd A Kai to jest mój mistrz xd Nie wiem jak on to zrobił, ze zabrał im radiowóz, ale kozak hahah ❤

  3. hahaha padłam przy końcu. Kai jesteś kurcze super menem, tylko bez rajstop ! Ale ładniejszy, przystojniejszy. fajniejszy, charyzmatyczniejszy … no tak własnie xD Woah~ Tao to prawdziwy lider *w* kkk fajnie się to piszę, zamiast pisać tak o Krisie xD Tylko żeby Lay i Chen szybko wywalili karty sim, kto jak kto, ale po podejściu Jongdae powinien zrobić to od razu >< Jak on mógł tak mówić, noo ~ Aż mu Taosiek przywalić musiał … i sobie zapomniał o bólu .. znów ;_; biedaczek ❤ D.O wielbię cię za szybkie reakcje ! Uratowałeś ich ;3
    Czekam na koleeejny z niecierpliwością
    Jia Yo ~ ! *w*

  4. DObry rozdział. Jeden z lepszych. Widzę, że akcja się rozkręca. Brawo!
    Powodzenia dalej!

  5. „Zajebałem im radiowóz…. czaisz?” NIE NO PO PROSTU MISTRZOSTWO ŚWIATA XD. Przez to, że tak genialny chapter to mi tak strasznie szybko minął TT^TT ja chcę już następny! Wiem, że napisanie jednego rozdziału trochę trwa, no ale ej, to jest świetne *____*
    uwielbiam Wasze opowiadania ♥
    Hwaiting~

Dodaj komentarz

 
EXO Poland Fanfiction

Blog poświęcony polskim opowiadaniom o EXO

EXO Poland

Blog polskiego fanklubu EXO

B.A.P Poland

Pierwszy polski fanpage poświęcony B.A.P